piątek, 15 lutego 2013

Moda malowana. Portret w negliżu?

Kobiety osiemnastowiecznie portretowały się w negliżu równie chętnie co ówcześni mężczyźni w robe de chambre. Słowo „negliż” oznaczało jednak wówczas zupełnie co innego niż dziś, kiedy to mówiąc o kimś, że jest „roznegliżowany” mamy na myśli(w najlepszym razie!) to, że jest niekompletnie ubrany. W XVIII wieku przeciwnie – negliż był strojem jak najbardziej kompletnym, choć nieformalnym. W książce Łukasza Gołębiowskiego pt. „Ubiory w Polszcze od najdawniejszych czasów aż do chwil obecnych sposobem dykcyonarza ułożone i opisane” definicja negliżu brzmi następująco: Ubiór domowy, niestrojny i czepek skromniejszy tak nazywano. Z czasów Stanisława Augusta. 
Definicję tę ilustruje wspaniale, przynajmniej w moim odczuciu, francuska rycina z „Galerie des modes”:


W bardzo podobnym stroju (tylko bez czepka) namalował Per Krafft Izabelę z Czartoryskich Lubomirską
 



Tymczasem współcześni badacze mają tendencję do tworzenia nieco węższej definicji negliżu, określając go jako suknię poranną, natomiast wszelkie inne ubiory domowe i spacerowe określają mianem deshabillé. I znów można się zagubić w gąszczu terminologicznym, wygląda bowiem na to, że według Gołębiowskiego negliż i deshabillé oznaczają to samo:
Desabilka, z francuskiego negliż damski. Suknia atłasowa, materyalna lub inna gładka miała z mniejszą wytwornością i nie tak strojno zrobiona. W niej poufalsze tylko przyjmowano osoby. Ubiór to z czasów Stanisława Augusta.
Bez względu na to, czy nazwiemy ją negliżem, czy deshabillé, suknia domowa odegrała swoją rolę w kulturze oświecenia. Stała się atrybutem kobiety wykształconej i w pewnym sensie także wyzwolonej. Stało się tak z pewnością za sprawą The Blue Stockings Society  - kobiecego ruchu intelektualnego zapoczątkowanego w latach 50. XVIII wieku w Londynie przez Elisabeth Montague i inne angielskie intelektualistki. Blue Stockings, czyli błękitne pończochy, od których swą nazwę wziął ów ruch, były to pończochy codzienne, wełniane noszone właśnie do sukien domowych. W takich właśnie sukniach niezobowiązujących, wygodnych, noszonych często bez gorsetu, wykształcone damy przyjmowały w prowadzonym przez siebie salonie przeróżnych literatów, uczonych i artystów. Jeszcze w wieku dziewiętnastym wybitne i niezależne kobiety nazywano „błękitnymi pończochami”.
Przekaz kulturowy jaki związany był z suknią domową szybko zadomowił się także w sztuce. Powstawało wiele portretów okazujących damy w strojach domowych jakby oderwane na chwilę od lektury książki trzymanej w delikatnej rączce, czy spoglądające zalotnie zza arkusza z nutami. Nawet jeśli portretowano panie bez rekwizytów mających świadczyć o ich wykształceniu, to i tak suknie domowe były z perspektywy malarza niezwykle wdzięcznym strojem. Po pierwsze, dzięki nim obraz nabierał bardziej intymnego charakteru, czego przykładem może być portret Magdaleny Agnieszki z Lubomirskich Sapieżyny:


Po drugie, wystarczyło dodać kilka rekwizytów, by biała suknia domowa z powodzeniem nawiązywała do strojów antycznych – ten właśnie manewr wykonał Bacciarelli, portretując Katarzynę Gattai Tomatis jako Muzę:


W ostatnim dziesięcioleciu osiemnastego wieku suknie wywodzące się z negliżu stały się tak popularne, że noszono je nie tylko w domu, czy na spacerach, ale nawet w sytuacjach oficjalnych. To jednak już zupełnie inna historia.
tekst: Zosia Jusiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz