piątek, 21 grudnia 2012

Moda malowana. Koniec sporów?

Witajcie!
Jak  już wcześniej zapowiedziałam, dziś zajmiemy się renesansem męskiego ubioru narodowego na przełomie lat 80. i 90. Zostawiłam was z pytaniem: z jakim wydarzeniem ten nagły powrót do tradycji się wiązał? Jeśli uznaliście, że chodzi o Sejm Wielki (1888-1892) to mieliście rację. Gratuluję!
Sejmowi Wielkiemu towarzyszyła atmosfera patriotyzmu, nadziei i swojskości. Pod jej wpływem odżył dawny staropolski patriotyzm, przybrano dawne stroje, młodzież polska zrzuciła fraki, przybrała żupany, kontusze i czamary, wynalazły się starożytne korale, lite pasy i czapki kwadratowe z zielonego aksamitu (urywek wspomnień Józefa Rulikowskiego wybrany z obszerniejszego rękopisu (1731-1792), t.2.). W tej wyjątkowej sytuacji, udało się niektórym połączyć postawę reformatorską (stereotypowo wiązaną ze strojem cudzoziemskim) ze strojem kontuszowym.
Ideał oświeconego, a zarazem wiernego tradycji, patrioty był ucieleśnieniem marzeń wielu, „frakowych” najczęściej, reformatorów polskiego oświecenia. Nie deprecjonowali oni ubioru narodowego jako takiego – chodziło raczej o prezentowane przez jego zwolenników negatywne postawy. O trwającym w środowisku twórców oświeceniowych szacunku wobec narodowego ubioru świadczy powstały w tym okresie dramat pt. "Powrót posła" Juliana Ursyna Niemcewicza. Autor (sam figurujący na portretach w strojach cudzoziemskich) wyraźnie oddzielił anachroniczne, konserwatywne przekonania od faktu noszenia ubioru narodowego. Rzecz dzieje się w roku 1790. Tytułowy poseł,Walery, powraca do domu z obrad Sejmu Wielkiego. Poświęca się on pracy na rzecz państwa, jest poważny, wykształcony i… nosi ubiór narodowy. Podobną postawę prezentuje jego ojciec – Podkomorzy. W dramacie występuje także Starosta Gadulski – ucieleśnienie wad szlacheckich – ubrany rzecz jasna w strój narodowy, oraz krytykująca go żona - Starościna – karykatura egzaltowanej modnisi. Powracający z zagranicy Szarmancki, to z kolei najgorszego rodzaju fircyk, rozrzutny, pazerny i próżny hedonista, ślepo podążający za cudzoziemskimi trendami. Szarmancki próbuje zdobyć serce, czy może raczej posag Teresy - skromnej i dobrej córki Starosty Gadulskiego. Teresa wybiera jednak Walerego – młodzieńca oświeconego i wiernego tradycji.  

B. Plersch

Nie tylko w „Powrocie posła” dostrzec możemy pełne spektrum postaw wyrażanych poprzez ubiór. Modowy misz-masz jaki panował tym czasie w polskim społeczeństwie, uwieczniony został na pięknych, iluzjonistycznych malowidłach zdobiących wnętrze Teatru Stanisławowskiego w Starej Pomarańczarni. Malowidła te, autorstwa najprawdopodobniej Jana Bogumiła Plerscha, przedstawiają loże i zasiadających w nich widzów. Są one niezwykle ciekawe z kostiumologicznego punkty widzenia, bowiem w sposób bardzo realistyczne przedstawiają stroje i fryzury jakie noszono w Warszawie końca lat 80. XVIII wieku. Pięknym damom, ubranym w stylu angielskim, towarzyszą zarówno modni panowie we frakach jak i zwolennicy tradycji – w kontuszach. Ciekawe jest to, w jaki sposób przedstawieni widzowie ze sobą obcują – nie widać tu żadnych konfliktów – „frakowi” i „kontuszowi” w zgodzie zasiadają we wspólnych lożach, uśmiechają się do siebie i rozmawiają. Czy malowidła te odzwierciedlają atmosferę jaka panowała w przededniu Sejmu Wielkiego, czy może są tylko chwytem propagandowym, ilustrującym dążenia ówczesnych reformatorów?
B. Plersch

Z tym pytaniem Was zostawiam, Kochani Czytelnicy, do następnego wpisu, który pojawi się w roku 2013! Kończąc, życzę Wam zdrowych, radosnych i rodzinnych świąt – oby przy Waszych świątecznych stołach panowała atmosfera tak wspaniała, jak ta na malowidłach Plerscha!
tekst: Zofia Jusiak



piątek, 7 grudnia 2012

Moda malowana: Tradycja czy nowoczesność?

Witajcie!
Tydzień temu próbowaliśmy wyobrazić sobie ubiór polskiej elegantki na podstawie relacji cudzoziemców odwiedzających Polskę w czasach stanisławowskich. Dzisiaj przyjrzymy się modzie męskiej z tego samego okresu, a posłużą nam różne relacje z epoki.

Jak pamiętacie, jeszcze w pierwszej połowie osiemnastego wieku większość panów nosiła się "po polsku", nieliczni jednak przejmowali modę francuską (zwaną w Polsce "niemiecką", bo przywędrowała do nas z Saksonii razem z władcami z dynastii Wettinów). Jednak jeszcze za panowania Augusta III zwolennicy ubioru cudzoziemskiego byli na tyle nieliczni, że stanowili w środowisku szlacheckim niemałą sensację i spotykali się z dość gwałtowną reakcją tzw. "kontuszowych". Jak pisał w swoim słynnym "Opisie obyczajów za panowania Augusta III" ksiądz Jędrze Kitowicz:  (...) w niejednej kompanii, mianowicie na sejmikach, tym polskim Niemcom fałdów przetrzepano jedynie z przyczyny stroju, na który krzywo patrzyli sektatorowie polskiej sukni. Strój cudzoziemski nie oznaczał bowiem w pojęciu przeciętnego szlachcica jedynie odmiennych upodobań estetycznych, lecz także zniewieściałość, brak patriotyzmu, zdradę demokracji szlacheckiej i zupełne oddalenie się od ideału Sarmaty.



Stanisław August w stroju koronacyjnym



Jakże wzburzeni musieli być modowi tradycjonaliści, gdy na tron wstąpił Stanisław August Poniatowski! Nawet jego strój koronacyjny nie zawierał ani jednego elementu narodowego, nie mówiąc już o tym, że był pierwszym władcą, który z powodzeniem unikał stroju polskiego. Gdy opinia szlachecka usiłowała go zmusić do przywdziania kontusza, ten wykręcił się... zaświadczeniem lekarskim (choroba miednicy miała królowi uniemożliwiać noszenie ciężkiego ubioru narodowego). Podobny stosunek do tradycji wykazywali panowie z rodziny i najbliższego otoczenia Stanisława Augusta. Oto przykłady:



Kazimierz Poniatowski herbu Ciołek



Stanisław Poniatowski syn Kazimierza

Dla jednych sposób ubierania się "elity" był absolutnie skandaliczny, innym zaś podobał się do tego stopnia, że postanowili go naśladować. Już w pierwszych latach jego panowania liczba zwolenników ubioru cudzoziemskiego znacznie wzrosła - było to szczególnie widoczne w Warszawie, gdzie przechodzień w polskim stroju wyglądałby (...) na cudzoziemca (jak notował w 1777 roku Hubert Vautrin*). W innych miastach jednak, na przykład w Krakowie i Lublinie, stroje zachodnioeuropejskie jeszcze długo pozostawały rzadkością, podobnie na prowincji, gdzie jedynie niektórzy magnaci porzucali strój polski, podczas gdy ich otoczenie wciąż przy nim trwało. 

W latach osiemdziesiątych jednak zwolenników nowej mody przybywało, i mało kto z młodego pokolenia trwał przy tradycji przodków. Być może wiązało się to z anglomanią i popularyzacją ubiorów w stylu angielskim - wygodnych, praktycznych i prostych. Wśród nich był frak - główny chyba sprawca upadku stroju narodowego. Frak był o wiele tańszy niż ubiór kontuszowy - do jego uszycia potrzebne były mniej więcej 3 metry tkaniny, nie zaś 18 (!). Z drugiej strony frakowi nie sposób było zarzucić charakteru "niewieściego", przypisywanego pięknie haftowanemu, pastelowemu "habit a la francaise". Wyjście idealne, prawda?

Okazuje się, że jednak nie. Po pierwsze, znaleźli się i tacy, co i na fraku nie zostawiali suchej nitki. Po drugie, okres największej popularności fraka został dość gwałtownie rozbity na dwie części przez...nagły "renesans" stroju narodowego, który nastąpił na przełomie lat 80. i 90. XVIII wieku Co prawda będziemy się nim zajmować za tydzień, ale na sam koniec zadam Wam małą zagadkę: czy domyślacie się, jakie wydarzenie skłoniło młode pokolenie do krótkotrwałego entuzjazmu w stosunku do tradycji przodków? Zachęcam do komentowania!

tekst Zosia Jusiak
*"Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców"

czwartek, 6 grudnia 2012

Monotypia w domowym wydaniu


W ramach cyklu "Inspirujące spotkania" rzuciliśmy wyzwanie MONOTYPII. Wystarczy przygotować koszulkę do segregatora i farby akrylowe, żeby otworzyć własną pracownię!