piątek, 25 stycznia 2013

Moda malowana. Niebezpieczne związki

Witajcie!
Ostatnio poświęciłam się obowiązkom studenckim ze szkodą dla "Mody malowanej" - opuściłam aż dwa tygodnie, za co bardzo Was przepraszam. Z tego samego powodu dzisiejszy tekst będzie dość krótki i pozbawiony właściwie odniesień do źródeł z epoki. Zamieszczam za to fragment filmu "Niebiezpieczne związki" z 1988 w reżyserii Stephena Frearsa. Film ten został nagrodzony kilkoma Oscarami, między innymi za najlepsze kostiumy. I właśnie ze względu na kostiumy pozwalam sobie potraktować ten fragment jako kontekst do ostatniego tekstu dotyczącego elegancji króla Stanisława Augusta. Zobaczmy jak mogła wyglądać poranna toaleta osiemnastowiecznych elegantów.



Oczywiście w powyższym fragmencie cały żmudny proces codziennego "szykowania się" przedstawiony został w skrócie - w rzeczywistości zajmował on 2-3 godziny, więc twórcy filmu musieli sporo rzeczy pominąć, a sporo tylko zasygnalizować, aby zmieścić się w dwóch minutach.  Dodam jeszcze, że noszone przez aktorów kostiumy wzorowane są na strojach z lat 50. XVIII wieku i jest to typowa moda à la francaise, w okresie swego największego rozkwitu.

A teraz omówię ów fragment krok po kroku, dorzucając do tego swoje zachwyty i wątpliwości. By zachować chronologię z filmu, omawiać będę na zmianę to, co się dzieje z markizą de Marteuil (w tej roli Glenn Close) i wicehrabią de Valmont (John Malkovich).
1. Markiza "wdzięczy się" do lustra i rozczesuje włosy. Ma na sobie szlafrok narzucony na koszulę (być może nie jest to nawet szlafrok, lecz "negliż", choć negliż wbrew nazwie powinien być zapięty i nie odsłaniać koszuli)
2. Wicehrabia budzi się. Służący przygotowuje mu kąpiel (albo bohater był niezwykle dbającym o higienę mężczyzną, albo twórcy filmu nie chcieli zszokować współczesnego odbiorcy - w osiemnastym wiku codzienne "mycie się" ograniczło się do umoczenia czubków palców w wodzie różanej, kąpieli natomiast zażwano niezwykle rzadko, najczęściej do wody dodawano wtedy specjalne ingrediencje i traktowano ją jako leczniczą bądź "dla urody")
3. Jedna służąca kończy sznurować gorset markizy, druga natomiast pokrywa jej dekolt, szyję (w domyśle także i twarz) bielidłem (zawierało ono biel ołowianą, która nie tylko była niebezpieczna dla zdrowia, ale i dla urody - skóra osiemnastowiecznej elegantki używającej na co dzień owego specyfiku prezentowała się bez niego fatalnie!)
4. Bielidło tym razem nakładane jest na twarz wicehrabiego, który najwyraźniej wygląda bez niego tak źle, iż każe podczas wykonywania makijażu zasłaniać swe oblicze chusteczką. W tym czasie inny służący zajmuje się jego paznokciami.
5. Markiza, w koszuli i gorsecie (zwróćcie proszę uwagę na to, w jaki sposób prezentuje się w nim talia i biust), pozwala założyć na siebie stelaż panier, niezbędny element stroju à la francaise - panier (zwany w Polsce "rogówką") zapewniał spódnicy odpowiednią szerokość i kształt
6. Wicehrabia wybiera odpowiednie pantofle - ubrany jest w szlafrok, noszony zwykle na spodnie culottes i koszulę (spod szlafroka pokazanego w filmie wystają koronkowe mankiety - brawa dla twórców, za uwzględnienie tego szczegółu). W zestawie odpowiadnia czapeczka, noszona zwykle zamiast peruki.
7. Jako zwieńczenie zabiegów kosmetycznych - pachnidło. Pominięto jednak fragment dotyczący układania i pudrowania włosów, oraz stosowania innych kosmetyków - barwiczki, czy czernidła.
8. Wicehrabia wybiera jedną z wielu peruk spoczywających na ozdbnych stojaczkach.
9. Ubieranie markizy w suknię à la francaise. Służące zaszywają suknię na swej pani, przyszywając brzegi otwartego z przodu stanika do bawetu (ozdobnej trójkątnej wstawki, przyszywanej do gorsetu) - dokładnie tak jak czyniono to w osiemnastym wieku.
10. Pudrowanie peruki wicehrabiego z wykorzystaniem specjalnej, stożkowatej maseczki, uwielbianej wprost przez twórców rysunków satyrycznych. Dlaczego jednak bohater jest już całkiem ubrany? W osiemnastym wieku nikt by do tego nie dopuścił - przecież puder mógłby mu pobrudzić jego pięknie haftowany habit à la francaise!
11. Dzieło skończone - możemy podziwiać bardzo udane kostiumy wicehrabiego de Valmont i markizy de Marteuil w całej okazałości.

To tyle na dziś. Ciekawe czy toaleta Stanisława Augusta wyglądała podobnie? Cóż, tego się nie dowiemy, chyba, że ktoś wymyśli sposób na podróżowanie w czasie. Do tego czasu pozostaje nam tylko zdać się na źródła historyczne i własną wyobraźnię, ewentualnie wyobraźnie filmowców, dzięki której często potrafią oni stworzyć bardzo efektowną i realistyczną wizję dawnych epok.

tekst: Zofia Jusiak

środa, 9 stycznia 2013

Skala odcieni szarości

"Inspirujące spotkania" rozpoczęliśmy w 2013 roku od zmierzenia się z zimowym brakiem kolorów. Okazuje się, że na plener nie trzeba nawet wychodzić na mróz - wystarczy widok z okna, szczególnie w Łazienkach!
 
Niemożliwe było jednak całkowite wyzbycie się kolorów. Odłożone na moment wróciły ze zdwojoną siłą i na wielką skalę. 

Seniorów, którzy chcą dołączyć do naszych warsztatów zapraszamy już 23 stycznia do Łazienek! Więcej szczegółów znajdą Państwo tutaj




sobota, 5 stycznia 2013

Moda malowana. Królewska elegancja

Witajcie!
Tydzień temu wspominałam o tym, jak zagorzałym zwolennikiem stroju cudzoziemskiego był Stanisław August. Dzisiejszy post poświęcony będzie właściwie wyłącznie osobie króla, a konkretnie jego powierzchowności i "modowym" zwyczajom. I tutaj znów posłużę się relacjami cudzoziemców odwiedzających Polskę, zebranymi przez Wacława Zawadzkiego.
Zanim przejdę do kwestii stroju, muszę wspomnieć co nieco o cechach fizycznych Stanisława Augusta. Jego twarz oglądać możemy na licznych portretach, ale nie należy darzyć ich szczególnym zaufaniem w tej kwestii - król wolał podobno wizerunki piękne niż realistyczne. Nie znaczy to jednak, że król nie grzeszył urodą. Być może nie odpowiadał w pełni ówczesnym kanonom piękna, jednak większość relacji jest zgodna co do tego, że powierzchowność jego była dość przyjemna. Jacques - Henri Bernardin de Saint-Pierre w 1764 roku pisał, że król ma szlachetną postać, twarz bladą, orli nos, wyraziste rysy, oczy ciemne, o pięknym wykroju, lecz nieco skośne. Podobny opis, tym razem z roku 1778, możemy znaleźć u Williama Cox'a: król polski jest przystojnym mężczyzną o bardzo wyrazistej twarzy, ciemnej cerze, rzymskim nosie i przenikliwym spojrzeniu(...). Najczęściej wskazywanymi niedoskonałościami króla były krótkie nogi, skłonność do tycia i kiepski wzrok. Sam Stanisław August miał zresztą świadomość swoich mankamentów - zawarł je bowiem w autocharakterystyce z 1756, którą przywołał w pisanym pod koniec życia pamiętniku. Brzmiała ona tak: Byłbym zadowolony ze swego wyglądu, gdybym był o jeden cal wyższy, miał nogę kształtniejszą, nos mniej orli, biodra niższe, wzrok bystrzejszy i wydatniejsze zęby.
Nie znaczy to, abym myślał, że z takiemi poprawkami stałbym się bardzo pięknym, lecz że nie pragnąłbym niczego więcej, bo zdaniem mojem mam twarz szlachetną i bardzo znaczącą, ruchy doborowego towarzystwa i cale ułożenie wyróżniające mnie dosyć od innych, abym
wszędzie zwracał na siebie uwagę. Z powodu krótkiego wzroku wydaję się jednak często ponurym i zakłopotanym; ale to nie trwa nad chwilę, a gdy raz minie, miewam raczej zbyt dumną i zaufaną w sobie postawę.    
Cóż, uroda zawsze jest rzeczą dyskusyjną. Mniej wątpliwości budzi zazwyczaj elegancja i dbałość o wygląd. A więc Stanisław August był bez wątpienia mężczyzną zadbanym, eleganckim i modnym, nie tylko w młodości. Oto jak opisał sześćdziesięciojednoletniego króla Fryderyk Schulz: Stanisław nosi zwykle mundur niebieski z czerwonymi wyłogami, rzadziej zielony, a najrzadziej mundur dworski biały z wyłogami czerwonymi. Jeden lub dwa ordery uzupełniają ubranie.(...) Włosy nosi zawsze bardzo starannie ufryzowane i obficie upudrowane. Na ubieranie się potrzebuje dwóch godzin. Ale gdy się ubierze, najwprawniejsze oko nie dostrzeże nic w stroju do zarzucenia. Całe dwie godziny - z naszej perspektywy to niewyobrażalne, żeby mężczyzna szykował się do wyjścia tyle czasu. W dodatku na to, by król prezentował się bez zarzutu, pracował cały sztab ludzi - od fryzjerów i krawców, po zwykłych służących. Podział ról mógłby nieco przespieszyć sprawę. Przypuszczam jednak, że to właśnie odpowiednie ułożenie fryzury mogło trwać tak długo. Warto zaznaczyć, że w przeciwieństwie do wielu sobie współczesnych, Stanisław August nie nosił peruki. Jego naturalne włosy były na tyle bujne, że można był z powodzeniem ułożyć je chociażby w "gołębie skrzydła", a to wymagało skręcenia włosów w pukle za pomocą specjalnego żelazka i bardzo dużej ilości pudru...
    Nie udało mi się niestety dotrzeć do innych, nieco bardziej szczegółowych opisów strojów króla. Wydaje mi się jednak, że najlepszym źródłem, wskazującym na jego upodobania są liczne portrety, pokazujące monarchę w przeróżnych stylizacjach - od stroju domowego, przez ubiory galowe i mundury, aż po kostiumy karnawałowe i historyzujące szaty. A Wam, która z nich podoba się najbardziej? 



tekst: Zosia Jusiak

czwartek, 3 stycznia 2013

Nowy rok wykładowy rozpoczęty


W atmosferze prawie wiosennych roztopów rozpoczęliśmy nowy rok wykładowy dla Uniwersytetów Trzeciego Wieku. Mgr Krystyna Stasiak przybliżała postać Stanisława Herakliusza Lubomirskiego i założenia jego Łaźni. 
Na widowni Teatru Stanisławowskiego - komplet. Oby tak było przez cały 2013 rok!