Witajcie!
Ostatnio poświęciłam się obowiązkom studenckim ze szkodą dla "Mody malowanej" - opuściłam aż dwa tygodnie, za co bardzo Was przepraszam. Z tego samego powodu dzisiejszy tekst będzie dość krótki i pozbawiony właściwie odniesień do źródeł z epoki. Zamieszczam za to fragment filmu "Niebiezpieczne związki" z 1988 w reżyserii Stephena Frearsa. Film ten został nagrodzony kilkoma Oscarami, między innymi za najlepsze kostiumy. I właśnie ze względu na kostiumy pozwalam sobie potraktować ten fragment jako kontekst do ostatniego tekstu dotyczącego elegancji króla Stanisława Augusta. Zobaczmy jak mogła wyglądać poranna toaleta osiemnastowiecznych elegantów.
Oczywiście w powyższym fragmencie cały żmudny proces codziennego "szykowania się" przedstawiony został w skrócie - w rzeczywistości zajmował on 2-3 godziny, więc twórcy filmu musieli sporo rzeczy pominąć, a sporo tylko zasygnalizować, aby zmieścić się w dwóch minutach. Dodam jeszcze, że noszone przez aktorów kostiumy wzorowane są na strojach z lat 50. XVIII wieku i jest to typowa moda à la francaise, w okresie swego największego rozkwitu.
A teraz omówię ów fragment krok po kroku, dorzucając do tego swoje zachwyty i wątpliwości. By zachować chronologię z filmu, omawiać będę na zmianę to, co się dzieje z markizą de Marteuil (w tej roli Glenn Close) i wicehrabią de Valmont (John Malkovich).
1. Markiza "wdzięczy się" do lustra i rozczesuje włosy. Ma na sobie szlafrok narzucony na koszulę (być może nie jest to nawet szlafrok, lecz "negliż", choć negliż wbrew nazwie powinien być zapięty i nie odsłaniać koszuli)
2. Wicehrabia budzi się. Służący przygotowuje mu kąpiel (albo bohater był niezwykle dbającym o higienę mężczyzną, albo twórcy filmu nie chcieli zszokować współczesnego odbiorcy - w osiemnastym wiku codzienne "mycie się" ograniczło się do umoczenia czubków palców w wodzie różanej, kąpieli natomiast zażwano niezwykle rzadko, najczęściej do wody dodawano wtedy specjalne ingrediencje i traktowano ją jako leczniczą bądź "dla urody")
3. Jedna służąca kończy sznurować gorset markizy, druga natomiast pokrywa jej dekolt, szyję (w domyśle także i twarz) bielidłem (zawierało ono biel ołowianą, która nie tylko była niebezpieczna dla zdrowia, ale i dla urody - skóra osiemnastowiecznej elegantki używającej na co dzień owego specyfiku prezentowała się bez niego fatalnie!)
4. Bielidło tym razem nakładane jest na twarz wicehrabiego, który najwyraźniej wygląda bez niego tak źle, iż każe podczas wykonywania makijażu zasłaniać swe oblicze chusteczką. W tym czasie inny służący zajmuje się jego paznokciami.
5. Markiza, w koszuli i gorsecie (zwróćcie proszę uwagę na to, w jaki sposób prezentuje się w nim talia i biust), pozwala założyć na siebie stelaż panier, niezbędny element stroju à la francaise - panier (zwany w Polsce "rogówką") zapewniał spódnicy odpowiednią szerokość i kształt
6. Wicehrabia wybiera odpowiednie pantofle - ubrany jest w szlafrok, noszony zwykle na spodnie culottes i koszulę (spod szlafroka pokazanego w filmie wystają koronkowe mankiety - brawa dla twórców, za uwzględnienie tego szczegółu). W zestawie odpowiadnia czapeczka, noszona zwykle zamiast peruki.
7. Jako zwieńczenie zabiegów kosmetycznych - pachnidło. Pominięto jednak fragment dotyczący układania i pudrowania włosów, oraz stosowania innych kosmetyków - barwiczki, czy czernidła.
8. Wicehrabia wybiera jedną z wielu peruk spoczywających na ozdbnych stojaczkach.
9. Ubieranie markizy w suknię à la francaise. Służące zaszywają suknię na swej pani, przyszywając brzegi otwartego z przodu stanika do bawetu (ozdobnej trójkątnej wstawki, przyszywanej do gorsetu) - dokładnie tak jak czyniono to w osiemnastym wieku.
10. Pudrowanie peruki wicehrabiego z wykorzystaniem specjalnej, stożkowatej maseczki, uwielbianej wprost przez twórców rysunków satyrycznych. Dlaczego jednak bohater jest już całkiem ubrany? W osiemnastym wieku nikt by do tego nie dopuścił - przecież puder mógłby mu pobrudzić jego pięknie haftowany habit à la francaise!
11. Dzieło skończone - możemy podziwiać bardzo udane kostiumy wicehrabiego de Valmont i markizy de Marteuil w całej okazałości.
To tyle na dziś. Ciekawe czy toaleta Stanisława Augusta wyglądała podobnie? Cóż, tego się nie dowiemy, chyba, że ktoś wymyśli sposób na podróżowanie w czasie. Do tego czasu pozostaje nam tylko zdać się na źródła historyczne i własną wyobraźnię, ewentualnie wyobraźnie filmowców, dzięki której często potrafią oni stworzyć bardzo efektowną i realistyczną wizję dawnych epok.
tekst: Zofia Jusiak